Mieszkanie na Warszawskiej Woli, jesień 2014
Nowocześnie urządzony salon tonie w nastrojowym świetle. Z głośników zawieszonych na ścianach płynie chillout, który niebawem odda walkowerem swój posłuch Radiu Nostalgia. Będziemy musiały przetrwać Karin Stanek, Pod Budą, Krzysztofa Krawczyka i inne szlagiery sprzed lat.
Gra warta przysłowiowej świeczki.
Stół nakryty wyprasowanym obrusem sugeruje, iż spodziewamy się Gościa. Na stół podano grzybki marynowane, surówkę z czerwonych buraczków, korniszony, sałatkę śledziową, kiełbasę podsuszaną, szynkę szwarcwaldską, ser koryciński oraz 0,75 Gorzkiej Żołądkowej Miętowej, zmrożonej tak, że szkło pokryte jest szronem niczym kołderką.
- u was to jak na statku kosmicznym, Dziurawce;
powiedział do nas tylko sobie znanym slangiem Tata Karol, z wyraźną nutą dezaprobaty.
- dlaczego Tato?
spytałyśmy, mrugając do siebie porozumiewawczo
- wszystko tu szumi i pika i dźwięczy
odburknął Tata, rozglądając się w poszukiwaniu obcych dźwięków
-Tatko, to kuchenka indukcyjna
zripostowała Marta
- a co było złego w gazowych?
- nic Tatko, po prostu u nas nie ma gazu ...
Kiedy kupowałyśmy mieszkanie, na Warszawskiej Woli Tata Karol był naszym dużym wsparciem a raczej Taty portfel. Gdy zdecydowałyśmy się na kolejną podróż, umęczone zakupem kafelek, farb, podłóg i mebli bałyśmy się niezrozumienia naszej decyzji i spodziewałyśmy się wyrzutów typu "macie się urządzać a nie szlajać po świecie". Niedzielny obiad był pretekstem spotkania w celu poinformowania Taty -
Sponsora o zakupionych już biletach do Wietnamu. I jak to w życiu bywa, nie ważne czy masz lat 5 czy 35, nadal liczysz się z opinią swojego Ojca. Ojca - Karola - sympatyka Fidela Castro, radykalisty poglądów, zwolennika dyktatorskiej polityki, miłośnika historii, geografii, człowieka wielkiej wiedzy i trudnych poglądów.
Płyta indukcyjna, jakby na złość wydawała masę dźwięków lub nam z nerwów wydawało się, że cały czas pipczy. Tata śpiewając pod nosem Krawczyka płynącego z głośników na paro statku, zapytał Martę:
- córcia, ale chyba nie uraczysz mnie na obiad czymś E G Z O T Y C Z N Y M?
Byłyśmy na to przygotowane. Marta schowała ambicję top szefa w kieszeń fartucha i podała na obiad schab w panierce, puree z ziemniaków, tu dodała odrobinę siebie oraz dobra ze stołu.
Obiad podano.
Polałam pierwszą kolejkę Marcie i Tacie, sama racząc się piwem, przy wyraźnej dezaprobacie Tatka Karola, który zaczynał się już do tego faktu przyzwyczajać.
Jedliśmy. Radio Nostalgia prowadziło monolog. Przebrnąwszy przez pytania "jak w pracy", "jak życie", "jak zdrowie", omówiwszy polityczną sytuację w kraju i na świecie, nadszedł czas by TO powiedzieć.
Odważyłam się zacząć;
- Tatko, mamy Ci coś do powiedzenia;
zaczęłam nieśmiało popijając szybki łyk piwa i nalewając jeszcze szybciej kolejną kolejkę, niczym usprawiedliwienie.
- co jest dziecko, no mów, przecież wiesz, że lubię konkretne wypowiedzi
odparł rzeczowo Tata.
- Tato, lecimy do Wietnamu;
wydusiłam z siebie jednym tchem, czekając na bombardowanie.
Miałam wrażenie, że Marta kuli się w sobie na dźwięk wypowiedzianego przeze mnie zdania.
- no masz!!!!!!!!!!!!!!!
powiedział ożywiony Tata, waląc tym samym pięścią w stół. Zabytkowe kieliszki na subtelnych nóżkach od mojej Babci, zachwiały się groźnie . Wstrzymałyśmy oddech, szukając w głowie listy argumentów tłumaczących naszą decyzję. Kieliszki babcine po wibracjach derwiszy ustały na miejscu tak samo jak zgęstniała atmosfera.
- dlaczego nie na Kubę?!!!!!!!!!
zapytał poirytowany wyraźnie Tata.
Mieszaninę emocji, ulgę, sympatię, miłość i uznanie wobec Tego Człowieka, którego tak szanuję i z którego poglądami się nie zgadzam częściej niż rzadziej, wirowały w powietrzu tak intensywne, że można było je dotknąć lub kroić nożem szefa kuchni. Tata Karol bez żadnych pretensji czy złości wysłuchał naszych argumentów dlaczego wybór padł na Wietnam. Ani jednym słowem, nie znegował naszych planów. Po długiej i zakrapianej dyskusji na temat polityki zagranicznej dodał, iż jego marzeniem jest by zobaczyć Kubę - Kraj Fidela Castro naszymi oczami.
Tego wieczoru, w mieszkaniu na Warszawskiej Woli padły deklaracje i obietnica podróży na KUBĘ.
Ukontentowany Tata Karol zdeklarował wsparcie budżetu kolejnej wyprawy. Jak obiecał, tak uczynił. My zakupiłyśmy bilety WAW-SVO-HAV i pozostaje nam patrzeć, zapamiętywać, spisywać, fotografować i relacjonować na kolejnym obiedzie w niedzielę przy Radiu Nostalgia oraz Żołądkowej Gorzkiej w lutym 2016 kiedy wrócimy z Kuby ...
zdjęcie z internetu;