Do filmowej Casablanki przyjechałyśmy pociągiem. Miasto okazało się zupełnie inne od tradycyjnego Fezu.
Kobiety były ubrane w europejskim stylu, a koszulki na ramiączkach,
dekolty czy krótkie spodenki nie wzbudzały zainteresowania, a tym
bardziej nie wzbudzały oburzenia. Mieszkałyśmy w nieco zaniedbanym
kolonialnym hotelu Central, który ściśle przylegał do małego placu tętniącego życiem przez cały dzień.
W oddali było widać port, z którego to bohaterowie kultowej Casablanki marzyli wypłynąć do nowego życia. Medina w Casablance była dużo mniejsza niż w Fezie, lecz miała swój urok.
Większość domów pomalowana była na biało, okna kontrastowały soczystym błękitem. Szybko odnalazłyśmy się w zakamarkach uliczek, których było znacznie mniej niż w Fezie. Wieczór przyniósł przyjemny chłód i bryzę znad oceanu. Kawiarnia u Nick-a miała z filmowym lokalem wspólną tylko nazwę. Klimat i sobowtóra Sama, odnalazłyśmy na placu przy wejściu do Mediny. Siedziałyśmy, rozmawiałyśmy obserwując wszystko i wszystkich popijając maleńkie piwo Specjale.
Film Michaela Curtiz-a zatytułowany Casablanka, przyniósł miastu światową sławę, pomimo że żadne z ujęć nie było kręcone w ówczesnej Casablance, ani w żadnym innym marokańskim mieście.
Drugi dzień w Casablance należał do Meczetu Hassana II. Odnalazłyśmy tę trzecią co do wielkości (po Mekce i Medynie) ważności budowlę odnajdując się w mętliku ulic Hasanów i Mohamedów.
Meczet Hasana II zbudowany nad samym oceanem i otoczony nim z trzech stron, jest niczym wielki palec wskazujący, widoczny z odległości wielu mil. Monstrualna piękna marmurowa budowla była tworzona przez sześć lat, w dzień i w nocy. Misterne zdobienia, tytanowe wrota, cedrowy otwierany dach pochłonęły miliony dolarów.
Meczet jest odzwierciedleniem wersetu z Koranu, który mówi że Tron Boga był na wodzie. Przepiękny marmurowy minaret wysoki na 200m jest najwyższy na świecie i tym samym najważniejszy dla Islamu. Wnętrze Meczetu jest udostępnione dla turystów w określanych porach dnia. Największe wrażenie robi otwierany, bogato zdobiony, drewniany, cedrowy dach. Gdy jest otwarty , z wnętrza świątyni widać Minaret sięgający nieba. Przez okna roztacza się widok na Ocean. W podziemiach znajdują się łaźnie. Po jednej stronie dla kobiet, po drugiej dla mężczyzn. Nie użyte jeszcze nigdy niestety, są jedynie częścią turystycznej wycieczki.
Meczet Hasana II jest niewiarygodnie piękny. Spędziłyśmy kilka godzin chodząc po placu wokół tego architektonicznego cuda. Zwiedzając wnętrze zachowywałyśmy wszelkie zasady religii muzułmańskiej, zdjęłyśmy buty i okryłyśmy ramiona i choć mój niesforny tatuaż wychylał się na światło dzienne, zostałam wpuszczona. Siedząc nad Oceanem wysłuchałyśmy nawoływania Muzeina, które powodowało ciarki na skórze. Głos Maroko odbił się od tafli Oceanu i popłynął nad dach miasta, wzywając swoich wiernych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz