poniedziałek, 15 października 2012

Smutna Samba w Państwie Boga


Podróż do Brazylii - kraju samby, kolorów i karnawału, była naszą pierwszą wspólną wyprawą. Co okazało się w trakcie, również wielką próbą! Brazylia zawiodła nas, okaleczyła i brutalnie wybudziła z rajskiego snu. A może przedstawiła się prawdziwie, wołając o pomoc...?



  
W Rio de Janeiro spędziłyśmy kilka dni, rozkoszując się pięknem tego miasta. Nasza smutna przygoda miała miejsce w pięknej dzielnicy Santa Teresa. Dotarłyśmy tam, jadąc zabytkowym drewnianym tramwajem. Widoki były wspaniałe. Nie sposób było usiedzieć. Tak jak miejscowi, wyskoczyłyśmy z jadącego tramwaju by nasycić oczy i nakarmić nasze aparaty. Nie zastanowiła nas obecność turystycznej policji w tramwaju. Brazylia chwyciła nas za serce a my chciałyśmy jej dotknąć i ... wysiadłyśmy...

                
Było samo południe, słońce paliło. Z dala od oceanu, upał był trudny do wytrzymania. Po krótkim spacerze, pragnienie dało się we znaki. Kupiłyśmy dwa kokosy i usiadłyśmy w cieniu by odpocząć. Ostatnie co pomiętam to uczucie niepokoju, czarne dłonie na naszym plecaku i potworny krzyk - mój krzyk! Dwóch młodych chłopców usiłowało wyrwać nam plecak z aparatami. My odruchowo broniłyśmy swojego. Bezmyślnie i nieostrożnie. W szamotaninie plecak upadł na asfalt.  Zdeterminowani chłopcy walczyli zaciekle o zdobycz. Była w nich złość, ogromna siła i odwaga. Szarpali nas i ciągneli po asfalcie. Nie wiem ile to trwało. Ustąpili, gdy z plecaka wypadł jeden aparat. Wyrwali go z radością jak prawdziwą zdobycz i krzyknęli " witajcie w Brazylii". 

Kiedy odbiegli, podeszło do nas kilku ludzi z pomocą. Byłam przerażona, płakałam. Nie chciałam ich pomocy, pytałam po polsku dlaczego nie zareagowali wcześniej, przecież stali obok. Nie wiedziałam, że nie pomogli nam ... ze strachu! Krwawiły mi ramiona. Miałam pozdzieraną skórę. Ktoś podał mi czystą chusteczkę. Obie byłyśmy poobijane i wystraszone. Olodum znalazła kilka metrów dalej, na ulicy swoje okulary, porysowane ale nie stłuczone. Policja zjawiła się po kilku minutach. Zawieziono nas na komisariat, gdzie spędziłyśmy ponad 3 godziny. Co kilka minut, wprowadzano kolejnych okradzionych turystów. Na szczęście ci, byli tylko biedniejsi o swoje dobra. Ja byłam poraniona, co wzbudzało przerażenie wśród poszkodowanych globtroterów.

 
Następnego dnia, wczesnym rankiem, obolałe, posiniaczone, i potłuczone siedziałyśmy w autobusie trasy Rio - Salvador. Gdy ruszyłyśmy w drogę, która trwała 26 godzin, odwróciłam się by spojrzeć na Chrystusa i rozpłakałam się z ... żalu!!! 

Nasze rodziny do dziś nie wiedzą o tej przygodzie. Milczałyśmy po powrocie a ślady napadu w listopadzie łatwo było schować. Ukrywałyśmy prawdę, ale dziś wiem, że o tym trzeba mówić. Trzeba pisać, krzyczeć głośno ile osób miało obiad za nasz aparat.

Brazylia to kraj ogromnych dysproporcji. Kraj ludzi bogatych, żyjących w luksusie i biedaków, mieszkających w favelach - dzielnicach nędzy, gwałtu, brudu i ubóstwa. Codzienność chłopców, którzy nas napadli to niepewność, walka o przeżycie, głód i cierpienie.
               
Na przedmieściach i na wzgórzach Rio de Janeiro, w ponad 700 favelach, żyje około 1 miliona osób, mieszkając w kartonowych domach, bez dostępu do kanalizacjii i bieżącej wody.W favelach, codziennością jest prostytucja, narkomania i śmierć. Władzę i prawo stanowią bossowie narkotykowi. Każdy dzień to walka pomiędzy gangami narkotykowymi, w której  walczą i giną dzieci.

Na ulicy stoi troje dzieci. Willian, Larissa, Tamires ( 8, 6, 5 lat ). W nocy obcy ludzie zabili ich mamę. " powiedzieli, że mamy być cicho, nie byli dla nas niemili. Mama jęczała, a potem do niej strzelili w głowę i w brzuch, tak było ..." - mówi Willian. To fragment wywiadu z dziećmi mieszkającymi w faveli w Rio de Janeiro!

                  
Przemoc w Rio stała się smutną normalnością. Brazylia nie radzi sobie z nakręconą spiralą okrucieństwa, obojętności i strachu. 
Każdego dnia, Chrystus z Corcovado patrzy na śmierć, cierpienie i lęk!!! 

 
Dla Olodum, która podczas pisania pracy magisterskiej o dzieciach ulicy w Brazylii, zamieniła żal na wspólczucie!!! Powodzenia Olodum!!!

To wspomnienie z Brazylii napisałam w 2008 roku, 4 lata po podróży po kraju samby. Post ten był opublikowany na starym blogu a także na Onet.pl. Szum wokół tej opowieści zrobił się tak duży, że postanowiłyśmy go nie umieszczać na nowym blogu. Dziś jednak zapraszamy Was do pięknej Brazylii, w której życie niewiele jest warte, uważajcie na siebie ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz