piątek, 12 grudnia 2008

Fragmenty z rajskich dzienników cz 3

22 listopada 2006r. Od kilku dni wyczuwamy nasilenie "kompleksu wakacyjnego". Nie wiemy która jest godzina ani jaki jest dzień. Piszę daty, ale jakoś bez przekonania. Kończą nam się zabrane w podróż książki. Znamy już wszystkie okoliczne sklepy i ich właścicieli. Kolekcja naszych pamiątek i prezentów wzrosła niepokojąco. Nie mamy pomysłu jak się spakujemy i żadna z nas nie chce jeszcze o tym myśleć. Podziwiamy otaczający nas raj, rozkoszujemy się w codziennych pysznościach, jakie serwują nam nasi Przyjaciele a wieczorami walczymy z moskitami.

Brązowa Olodum ...

Codzienny widok o poranku ...

Każdego wieczora, przed zaśnięciem toczymy walkę na śmierć i życie. My obie kontra armia moskitów. Ich bronią są "wściekle ostre kły" a naszą - klapki! Robimy wszystko by zabić! Co wieczór, szczegółowo oglądamy całą moskitierę od wewnątrz, by nie przeoczyć żadnego latającego stwora - krwiopijcy.

Dziś była moja kolej walki z wampirami. Skrupulatnie sprawdzałam stan zamieszkania naszej moskitiery przez obcych. Padło trupem wielu wrogów, ale jak to w bitwie bywa, giną też niewinni. W trakcie nocnych obchodów, zauważyłam na różowej firance dużego, ciemnego owada. Wycelowałam broń z bliska i z perfidną satysfakcją trzasnęłam z całych sił obuma klapkami. Biedne stworzenie, nim umarło, po raz ostatni zaświeciło migoczącym blaskiem. Był to świetlik! Zrobiło mi się bardzo smutno, że zabiłam tak piękne stworzonko. Pomimo "owadofobii", ujęłam w dłonie ciało martwego świetlika i pochowałam go w muszelce.

Gdy zgasiłyśmy światło w pokoju, nasza moskitiera oblepiona była migoczącymi świetlikami. Widok był cudowny a ja nie mogłam zapomnieć o brutalnym morderstwie jakiego dokonałam.

-GRZYBEK!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz