12.11.06 spędziłyśmy w Kandy na zakupach. Udało nam się wreszcie znaleźć sri lankowe koszulki ze słoniami, piękne puszki ze świeżą herbatą i tradycyjne regionalne maski. Kolekcjonowanie pamiątek było bardzo trudne i męczące w zatłoczonym Kandy. Wróciłyśmy do hostelu obładowane zakupami.
Już około 14.00 zaczęło padać. Lało potwornie przez cały dzień i noc. Nie dało się już wyjść z hostelu bo w niebie odkręciły się wszystkie krany! Siedząc na tarasie, obserwując tonące w deszczu miasto, zdałyśmy sobie sprawę, że zaplanowana na następny dzień podróż pociągiem do Ella, stoi pod znakiem zapytania! Nasze obawy się sprawdziły. Bardzo wczesna, poranna pobudka o 5.00 13.11.06 okazała się bezcelowa. Trakcja kolejowa została zniszczona przez deszcz w trzech miejscach i wszystkie pociągi były odwołane. Byłyśmy zmuszone zostać w Kandy jeszcze jeden dzień, co wcale nam się nie podobało. Utknęłyśmy... , świadomość ta zasmucała nas i nie dała zapomnieć, że cenny czas ucieka przez palce. Jedna, drugą podnosiła na duchu, ale wciąż padający deszcz uniemożliwiał odzyskanie humorów.
W przerwie "słoniowego płaczu", tak lankiczycy sympatycznie mówią o deszczu, poszłyśmy na spacer do miasta. Przez przypadek udało nam się znaleźć sklep Laksala. Kupiłyśmy kilka pamiątek i prezentów, poprawiając sobie nastrój i nieuchronnie zwiększając wagę naszego bagażu.
Wieczorem, podano w wiadomościach, że trakcja kolejowa jest oczyszczana i remontowana. Sprawdziłyśmy też, że do Ella możemy dostać się busem z przesiadką w Nuwara Eliya! Z trudem udało nam się spakować.
To sympatyczne, barwne stworzonko odwiedzało nas kilka razy dziennie, poprawiając nastrój ..., oto nasz sąsiad, współmieszkaniec ..., po prostu piękny ... !
-GRZYBEK!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz