17.11.06 Kiedy tuk - tuk zatrzymał się pod świeżo wymurowaną bramą KING FISHER GUEST HOUSE, pamiętam tylko promienny uśmiech pracowników i zaskoczenie w ich oczach. Wysiadając z trójkołowego pojazdu zakręciło mi się w głowie od uroku tego miejsca! Za plecami miałam soczyście lazurowy ocean z szeroką i dłuuugą plażą a przed sobą klimatyczny budynek , pachnący wciąż świeżą farbą!
KING FISHER!!!
"RAJ ODNALEZIONY..."
Nasz pokój okazał się być bardzo skromnie wyposażony lecz wszystko w nim było nowe, przez nikogo jeszcze nie używane. Zanim uśmiechnięty pracownik podał nam radośnie niską cenę, wiedziałyśmy już, że zostajemy! Nie marnując czasu na nic, w ekspresowym tempie, zrzuciłyśmy z siebie ubrania z licznymi śladami podróży i założyłyśmy kostiumy kąpielowe. Nasze stroje aż krzyczały z radości na widok bajecznego słońca i błękitnej wody!!! Prawie biegiem i w podskokach dotarłyśmy na plażę. Niedbale rzucone klapki z obrażonymi minami długo czekały na nasz powrót!!!
Pełne radości i spełnienia taplałyśmy się w wodzie, baraszkując z falami. Pogoda była wymarzona na plażowe harce! Spacerowałyśmy długo wypełniając kieszenie bogatą kolekcją rozmaitych muszelek!
MUSZELKOWY DYWAN ...!
Chodząc szczęśliwe po żółtym, miękkim piasku zauważyłyśmy, że w każdym, mijanym przez nas hostelu, nasz widok powoduje poruszenie. Ni stąd ni zowąd pojawiały się nagle przed nami bieluteńkie leżaki, plażowe krzesła i stoliczki. Miejscowi machali do nas i pozdrawiali. Nikt nie był napastliwy ani męczący. Po długim spacerze zrozumiałyśmy, że od kilku godzin nie minęłyśmy na plaży nikogo. Jesteśmy same a ocean wydaje się być prywatny.
Po powrocie do naszego hostelu dowiedziałyśmy się, że jesteśmy pierwszymi turystkami w tym sezonie. Chłopcy dodali również, że nasze przybycie to dobry znak! W trakcie rozmowy dowiedziałyśmy się wiele prawdziwych informacji o Sri Lance i szybko zrozumiałam jak odmierzany jest tam czas.
W Polsce liczymy upływające dni, miesiące, lata. Na wyspie, w Tangalle - bajecznym miejscu jest czas przed TSUNAMI i po TSUNAMI! Ta część wyspy ucierpiała najbardziej przez mordercze fale. Idąc wzdłuż plaży, zauważyłyśmy liczne zniszczenia, porośnięte już bujną roślinnością. Smutne jak rodzinne grobowce. Hosteli zostało niewiele a te co istnieją dziś, są w całości odremontowane. W każdym widać świeży beton, czuć zapach farby i widać ciężko pracujących ludzi! Sezon rozpoczyna się za 2 tygodnie, wszyscy uwijają się by przyciągnąć turystów. Lankijczycy nie wiedzą czy wiele ludzi przybędzie. Martwią się, że problemy polityczne i zamachy Tygrysów Tamilskich odstraszą turystów, którzy dopiero zapominają o Tsunami.
Prawda jest taka, że niebezpiecznie jest tylko na północnym wschodzie wyspy.W pozostałych regionach życie turysty płynie błogo i radośnie!!!
... czy można chcieć czegoś więcej ...?
Na pierwszy obiad czekała na nas ryba, którą właściciele pokazali nam tuż po naszym przybyciu.Podana w całości ( z oczami) żółta od curry, leżała dumnie na posłaniu ze świeżych warzyw i smażonych ziemniaków! Delektowałyśmy się każdym kęsem, uśmiechając coraz szerzej!
... rock fish ... mniam ...
Po krótkim odpoczynku poszłyśmy na spacer. Kilka metrów za hostelem zatrzymałyśmy się w ciszy i zadumie. Przed nami, wśród soczystej zieleni i egzotycznych krzewów znajdował się cmentarz. Nieogrodzony plac z kilkunastoma pomnikami - grobami. Naszą uwagę przykuł szczególnie jeden z wykutym w płycie portretem młodej dziewczyny z napisem "BECKY JONSON urodzona w Londynie, zmarła tragicznie podczas Tsunami 24.12.2004 ". Ciarki przeszły mi po ciele. Zrobiło mi się smutno. Odwróciłam się w stronę oceanu. W moich oczach był żal i niezrozumienie a w sercu kołatało pytanie "dlaczego?". Zerwałam bukiecik kwiatków i położyłam na grobie dziewczyny, której nigdy nie znałam.
Zamyślone poszłyśmy dalej. Patrzyłam na ocean z nieufnością i dystansem. Jego ogrom i nieskończoność budziły we mnie respekt i strach. W trakcie spaceru nasza kolekcja muszelek znacznie się powiększyła. Wracając, zostawiłyśmy kilka na grobie Becky, ofiary Tsunami.
... siła, ogrom, bezkres, żywioł ... morderca...?
wszystkich nie dało się zabrać, ach ...!
-Grzybek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz