Zwiedzanie ruin bardzo pięknie zachowanych, sprawiało nam dużo przyjemności. W kompleksie świątyń panował spokój. Niezależne od nikogo, nie spiesząc się jeździłyśmy sobie od świątyni do świątyni, podziwiając i fotografując piękne ogromne dagoby, buddyjskie ołtarze i święte miejsca. Sporo radości i śmiechu przysporzyło nam stąpanie wokół największej dagoby, gdzie musiałyśmy zdjąć buty i chodzić po rozgrzanych od słońca kamieniach. Skakałyśmy jak pajace na sznurkach, nie mogąc ustać w miejscu. Na szczęście, właśnie w tym momencie skończyła mi się klisza. Musiałyśmy znaleźć odrobinę zacienionego miejsca, bym mogła w spokoju, bezruchu i skupieniu załadować mój aparat w świeżą, nienaświetloną jeszcze błonę fotograficzną!
Udało się! Ruszyłyśmy dalej ku kolejnym świątyniom. W trakcie drogi, poczułam że jedzie mi się jakoś dziwnie ciężko i że czuję każdy kamień. Okazało się, że złapałam gumę... Dalsza droga na rowerach była niemożliwa. Wpadłyśmy na pomysł by zostawić rowery (zaparkowane pod palmą) i ruszyć dalej piechotą. Do zwiedzenia zostały nam już tylko dwie świątynie. Miejscowi handlarze poinformowali nas, że pozostawienie rowerów to nie jest dobry pomysł. Problemem nie byli ludzcy złodzieje lecz małpie łobuzy, których w tej okolicy nie brakowało. Usłyszałyśmy kilka śmiesznych historyjek o tym jak małpy rozszarpują siedzenia, przegryzają koła i bawią się przy tym wyśmienicie.
Z dużym żalem i uczuciem rozczarowania, wróciłyśmy ... na pieszo do Sunila, nad jezioro. W tej właśnie chwili lunął rzęsisty deszcz. Niebo zrobiło się ciężkie i szare a my, już uśmiechnięte piłyśmy zimne piwko na tarasie, pod dachem.
Tutaj Sunil opowiedział nam ciekawą historię o wizycie Królowej Elżbiety II w Polonnaruwie!
ZOBACZCIE TEN PIĘKNY MECH...
RUINY W POLONNARUWIE...
Lankijska wyspa Sri Lanka pomimo pięknej flory, bogatej kultury i ciekawej tradycji posiada też uciążliwe moskity. W każdym domu, hotelu, guesthousie łóżka pokryte są moskitierami, w celu ochrony śpiących przed bzyczącymi krwiopijcami. Problem wrednych insektów spędzał sen z powiek również królowej Elżbiecie II. Jej Wysokość podczas pobytu w domu nad jeziorem kazała uszyć ogromną moskitierę, która pokryłaby nie tylko jej łóżko w komnacie, ale cały budynek. Miejscowe gospodynie zszywały setki moskitier by spełnić żądanie królowej. My obie pokąsane wszędzie przez złośliwe owady, ze zrozumieniem słuchałyśmy historii o monarchinii Elżbiecie II i największej moskitierze jaka powstała na herbacianej wyspie.
- GRZYBEK!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz