niedziela, 11 października 2015

U siebie

Z Delty Mekongu wróciłyśmy ponownie do Saigonu. Pan od kawy uśmiechnął się przyjemnie do nas. Nasza Przyjaciółka z biura podróży, powitała nas czule, ciesząc się z naszej opalenizny. Chłopcy z naszego baru, znów czekali na nas z najlepszym stolikiem przy ulicy. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak i my. Znów patrzyłam z nutką zazdrości na mieszkających tu na stałe obcokrajowców, którzy wyróżniali się z tłumu. Oczami wyobraźni widziałam tu siebie.




Następnego dnia, przed południem dotarłyśmy na krajowe lotnisko, by Wietnamskimi Liniami polecieć na Wyspę Phu Quoc nad Zatoką Tajską. Lot trwał niecałe 40 minut. Samolot schodził ostro nad turkusową zatoką, by wczepić się w wyspę. 


  
Jesteśmy na wyspie drugi dzień. Jest ciepły, bezwietrzny wieczór. Słońce niedawno zaszło zostawiając zatokę zatopioną w różu. Mam stopy oblepione piaskiem, cykady grają moją ulubioną azjatycką pieśń. Obok naszego stolika leży pies. Nazwałyśmy go Reksio. Pilnuje nas. Po środku plażowej restauracji, stoi duża choinka, mieniąca się lampeczkami. Nad drzwiami wisi duży napis "Happy New Year". Pijemy zielone piwo Saigon i piszemy. Każda pogrążona w swoich wspomnieniach i emocjach. Coraz mniej mówimy. Podróż nieubłaganie się kończy. Aparat naszpikowany zdjęciami, wydaje się być coraz cięższy. W głowach tysiące wspomnień. Wszystko zaczęło się w Saigonie trzy tygodnie temu. Czas minął tak szybko. Żal wracać. Już dziś wiem, że będę tęsknić za smakiem i zapachem Wietnamu. Będzie mi brakowało doskonałej kawy, świeżych owoców, wybornych krewetek oraz klusek na śniadanie. Będę tęsknić za słońcem i kolorami. Za soczystą zieleni i błękitnym niebem. 



  
Podróż po Wietnamie centralnym i południowym, okazała się strzałem w 10-tkę. Tak różna od poprzedniej i bardziej intensywna jak różni są Wietnamczycy z południa od Tych z chłodnej północy. Podzielony przez lata kraj, dziś na nowo zjednoczony różni się na swych krańcach jak Szwecja  i Hiszpania. Nie dokonam tu żadnego wyboru, ani nie złożę żadnej deklaracji. Pewne jest, że Wietnam jest przepięknym krajem z krwawą historią, której czkawkę nadal widać, słychać i czuć na ulicach miast. Kraj Ho Chi Minha zmienia się burzliwie jak reszta Świata. Chciałabym, by Wietnam pozostał prawdziwy i autentyczny, by pozostały w nim takie miejsca jak to, czyli restauracja na plaży z plastikowymi fotelikami dla dzieci, kryta strzechą z palmowych liści.



Zatoka jest taka spokojna. Niewielkie fale obijają się o  brzeg. Na horyzoncie migają rybackie kutry. Pomiędzy palmami, sztuczne drzewka oblepione lampeczkami migoczą jak świetliki. Reksio nas zdradził na rzecz resztek z krewetek, które rzuca mu ze stołu amerykański Azjata. Ciszę przyjemnie mącą cykady i rechot żab, które mieszkają na mokradłach lub czasem gdzieś indziej ... ale o tym już nie dziś ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz