piątek, 12 grudnia 2008

O tym jak To się zaczęło...

Chmm... pierwszy wpis nie jest łatwy. Chcemy stworzyć stronkę o naszych podróżach. Przynajmniej raz do roku uciekamy w miejsca, troszkę mniej dostępne niż te opisywane przez biura podróży. Mamy nadzieję, że blog ten będzie się rozrastał w siłę oraz, że kilka osób zarazimy pasją jaką jest poznawanie świata. oczko

Moja przygoda z Podróżą rozpoczęła się kilka lat temu. Pierwszy lot poza granice Europy odbyłam rejsem "czarterowym" do Egiptu. Pomimo wyśmienitego towarzystwa w postaci mojego chrześniaka Matiego, coś było nie-tak. Szybko zrozumiałam co. Nie dla mnie hotele, nie dla mnie "zorganizowana przygoda", zaplanowana przez biuro podróży. Polecam... lecz po 60-tce! oczko

Bakcylem podróżowania zaraziłam się mająć bliskie stosunki z samolotami, podczas pracy na lotnisku. Można by rzec, że każdego dnia jestem poza granicą. Pracuję w strefie strzeżonej, tuż za kontrolą paszportową. Codziennie w mundurze marki "pingwin", raz w roku-pasażer -jesienią w sandałach żaba .

I tak wolnym i niezależnym podróżnikiem stałam się lęcąc do Brazylii! Tym razem w rolę Towarzysza Przygody , prowodyra, nagabywacza, organizatora, Przyjaciela wciala się Marta zwana Duszkiem (OLODUM).

I tak na deptaku Copacabany, na wzgórzu Corcovado, w wagoniku na Sugar Loaf i na Pelhorinho w Salvadorze de Bahia okazało się , że jesteśmy świetnym duetem podróżników!

Dziś pluję sobie w brodę, że nie opisałam tamtej podróży. Gorącej, szalonej, barwnej i niebezpiecznej Brazylii. Oprócz zdjęć i pamiątek w sercu pozostało wiele wspomnień, tak różnych jak sama Brazylia. Może wrócę do nich wkrótce, a może dopiero ...na starość, podczas urlopu w Antalyi, chi chi chi hehehe .

Rok póżniej, w tym samym "zestawie" , z jeszcze większym entuzjazmem wyruszamy do ... Tajlandii... i tak jak poprzednio, lecimy same, niezależne, z własnym, dokładnym planem podróży. Od pierszych chwil przeżywam zauroczenie kolorami, słońcem, uśmiechem Tajów. Jestem odurzona bukietem zapachów, rozmaitością tradycji, przepychem Świątyń i wkręcam się natychmiast w wir zakupów. Do tej Przygody wrócę na pewno. Tego Kraju-Raju nie da się pominąć. Cudowna Atlantyda, tyle że nie zaginiona, na szczęście!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dziś (jesień 2006) jeszcze jestem w Warszawie, w Polsce, w Europie. Robi się zzzimno, czas się pakować. Przede mną paszporty, bilety na trasę WAW-FRA-CMB!!!

DO ZOBACZENIA NA ... SRI LANCE!!!! żaba żaba

Chyyy to jaaa Grzybek, gdzie...? Na Sri Lance!!!!

...tuż po przylocie 6.00 rano, Negombo-Sri Lanka!!!

Oto Olodum tudzież Duszek we własnej osobie... w kilka chwil po degustacji Lankijskiego browaru!!!

- Grzybek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz