piątek, 12 grudnia 2008

Dwie Marsjanki na Cejlonie !

Przyleciałyśmy do Colombo-KATUNAYAKE o 5.00 rano. Z okien samolotu, podczas lądowania niewiele było widać. Wszystko przykryte było tropikalną nocą. Odprawę przeszłyśmy bez problemów. Nsze paszporty oznakowane zostały kolejnym egzotycznym stemplem z pozwoleniem na 30-dniowy pobyt na wyspie! W holu kontroli paszportowej poczułyśmy lekki wietrzyk klimatu. Ciemne twarze Lankijczyków, wpatrzone w nas jak w UFO i pierwszy w tym kraju, posąg Buddy!!!

Zielone dolary, zakupione w Warszawie, wymieniłyśmy na lankijskie rupie (1$=100rs). Ilośc i wielkość cejlońskich banknotów doprowadziła nas do głupawki. Przygotowane przez nas torebeczki na gotówkę nie były w stanie pomieścić taaakiej ilości banknotów. Ukryłyśmy pieniądze luzem w podręcznych plecakach wraz z naszymi bezcennymi aparatami foto, zostawiając sobie niewielką ilość gotówki na transport do hotelu w Negombo.

Z powodu zaostrzonego konfliktu pomiędzy Tamilami a rządem lankijskim, już w Warszawie postanowiłyśmy ominąć stolicę i zrezygnować z pobytu w Colombo!

Kierując się ku wyjściu, minęłyśmy kilkunastu uzbrojonych żołnierzy. Po kilku minutach dotarłyśmy do wyjścia, gdzie uderzył nas upał i wilgotne powietrze. Głód nikotynowy sięgał zenitu. Nie zwracając uwagi na propozycje pomocy w zorganizowaniu noclegu i transportu, oferowaną w czystym i zrozumiałym j.angielskim, brnęłyśmy dalej w poszukiwaniu spokojnego miejsca by zapalić. Długo oczekiwany papieros nie przyniósł satysfakcji. Gęstym, gorącym powietrzem nie dało się oddychać a papieros dusił jeszcze bardziej. Stałyśmy tak paląc, czujne, ostrożne, zszokowane kiedy oblegli nas "Miejscowi" proponując taksówkę.

Marta (OLODUM) wynegocjowała dobrą cenę, targując się dzielnie jak Arab! Po kilku minutach przyjechało po nas czerwone Mitsubishi, które miało nas zawieżć nie tylko do wybranego przez nas hostelu SILVER SANDS w Negombo ale o tym wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy. I tak poznałyśmy Sunila- kierowcę, przewodnika, opiekuna. Już w trakcie drogi do hostelu, która trwała 20min, dowiedziałyśmy się wiele o sytuacji polityczno-gospodarczej na Sri Lance! Sunil zyskał nasze zaufanie, pokazując gruby zeszyt z wpisami ludzi różnej narodowości. Wszyscy opisywali podróże z nim w samych superlatywach. Dotarłyśmy do hostelu, wybrałyśmy pokój z tarasem, z którego rozpościerał się widok na Ocean Indyjski i ogród. Była ok 6.00 rano, poszłyśmy na krótki spacer po plaży i wróciłyśmy do pokoju. Wymarzony prysznic, ogromne łóżko oczywiście z moskitierą, w kolorze wanilii.

Pierwsze śniadanie! Czajnik boskiej cejlońskiej herbaty i pyszne serowe omlety dodały nam sił. Wyruszyłyśmy przed siebie w poszukiwaniu "czegoś" na komary. Weszłyśmy po drodze do Kościoła katolickiego z ciekawości i chęci. Dom Boga Chrześcijan powstał jak wiele pozostałych na przełomie XVI/XVII wieku, wybudowany przez Holendrów. Wnętrze było zupełnie odmienne niż w polskich kościołach. Skromne, bez złoceń i przepychu, dostępne i ... egzotyczne!!!

Spacer po ulicach Negombo był spokojny i przyjemny. Uśmiechnięci Lankijczycy, dorośli, kobiety i dzieci nie ukrywali zaciekawienia i spojrzeń. Największą uwagę przyciągała Marty (OLODUM) koszulka z Che Guevarą i mój czerwony kolor włosów. Obie byłyśmy dla nich jak Marsjanki! Dwie kobiety, obie z krótkimi włosami ( cejlońskie Panie mają piękne, długie, lśniące, hebanowe włosy). Jedna z nas z dziwnym irokezem, druga- czerwony oszołom!

Wróciłyśmy do hostelu rozbawione by skosztować wreszcie lankijskiego piwa marki Lion-pyszka język2 , lekko ciemne, moc 4,8%!

O 19.00 przyjechał Sunil w towarzystwie swojego szefa z agencji świadczącej usługi dla turystów. Nasz pierwotny plan o podróży w czerwonym Mitsubishi jedynie do Polonnaruwy został znacznie poszerzony.Zdecydowałyśmy się na 4-dniowy plan (3 noclegi+śniadania+benzyna+opieka) ANURADAAPURA-SIGIRIYA-POLONARUWA-DAMBULA-KANDY!!! Same perełki cejlońskiego raju! Cały ten bajer wyniósł nas 24000rs. Zadowolone, spokojne zamówiłyśmy kolejne 2 Lion beer a moskity, których na Sri Lance roje, dalej rozkoszowały się smakiem naszej europejskiej krwi, rozżedzonej alkoholem! żaba

OTO OLODUM...

...OTO UFO Z CHE GUEVARĄ!!!

OTO JA-ZDOBYWCA I MÓJ APARAT!!!

CHMMM, JEST CIEPLUTKO I PIĘKNIE...;)

-GRZYBEK!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz