piątek, 12 grudnia 2008

Fragmenty z rajskich dzienników cz 2

Nasze wakacje dobiegają końca. Codziennie robimy to samo czyli nic. Wydaje mi się też, że piszę o niczym choć jestem taka szczęśliwa. Czerpię energię ze słońca, piasku, kamienia, muszelki i wiatru. Oddycham głęboko by zapamiętać na długo zapach tego miejsca. Woń oceanu, kwiatów, kokosów, curry i kadzidełek!

Dziś byłyśmy na wspaniałym spacerze. Daleko, daleko wzdłuż plaży poniosły nas nasze klapki. Znalazłyśmy miejsce do złudzenia przypominające dziką plażę. Woda była turkusowa, piasek mięciutki i żywej duszy wokoło. Po drodze widziałyśmy przeraźliwie smutne szkielety zniszczonych budynków. Złe duchy Tsunami.

Rajska plaża ...

W drodze ...

Na spacerze ...

Kiedy wracałyśmy było już późno. Noc przysłoniła plażę i ocean. Tylko dźwięk rozbijających się o brzeg fal, przypominał nam, że ocean nie śpi. Idąc potykałyśmy się o wszystko, nie widząc nic w ciemnościach. Szłyśmy w gąszczu palm i bujnej roślinności. Noc obudziła wszystkie żyjątka, które grały podobnie do polskich świerszczy. W pewnej chwili naszym oczom ukazał się cud. Mijany przez nas palmowy gaj, migotał drobnymi światełkami. Te egzotyczne drzewa wyglądały jakby powieszono na nich choinkowe światełka. Nie mogłyśmy nacieszyć oczu. Wszystkie rośliny pokryte były migoczącymi, miniaturkowymi ognikami. To były świetliki!!!

Tego widoku nie zapomnimy do końca życia. Nocny spacer zapisał się na zawsze w naszych wspomnieniach. Wspaniałych wspomnieniach z herbacianej wyspy!

Gdy wróciłyśmy do hostelu czekała nas kolejna niespodzianka. Nasza ogrodowa restauracyjka była udekorowana kolorowymi lampionami, z nowo zamontowanych głośników roznosiła się muzyka a wszystko pachniało kadzidełkami, zapalonymi wszędzie. Przy jednym ze stolików siedzieli nasz Lankijski Przyjaciel i Kolega z Nowej Zelandii. Cicho i nieśmiało zapytali nas czy mamy ochotę na degustację "lankijskiego tytoniu". Przy dźwiękach muzyki i szumu oceanu, w świetle księżyca i migających świetlików, wśród zapachu kwiatów i kadzideł, paliliśmy wspólnie "lankijski tytoń", nie różniący się ani smakiem, ani działaniem od słynnego "holenderskiego tytoniu" czy też tego z warszawskiej Pragi! Było nam cudownie, chciałyśmy aby ta chwila trwała wiecznie. Noc była ciepła i piękna. Siedzieliśmy długo, rozmawiając, paląc i pijąc zimne pyszne piwo.

-GRZYBEK!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz